poniedziałek, 3 lutego 2014

Prolog

    Tuzin najtęższych umysłów świata zwrócił swoje oczy na wysoką, chudą kobietę. Doktor Sinner podeszła do mównicy i poprawiła okulary na długim, szpakowatym nosie. Była kobietą w średnim wieku, jednym z najlepszych biologów i chemików na tym świecie. Całe swoje życie poświęciła nauce, każdą wolną chwilę spędzała w swoim osobistym laboratorium, a jej główną towarzyszką była jej asystentka – panna Vein.
    Podłączyła laptopa do rzutnika, uruchomiła prezentację i zaczęła przemawiać pewnym siebie głosem, tak charakterystycznym dla niej.
    - Chciałabym zaprezentować państwu rozwiązanie problemu, z którym męczymy się już od tak dawna – brak odporności ludzkiego ciała na choroby. – Sinner zmierzyła wzrokiem każdego z mężczyzn. Uznała za wielki wyczyn przebywanie w takim towarzystwie – bowiem większość członków konferencji urodziła się przed lub w trakcie drugiej wojny światowej i uważali oni, że kobieta nadaje się tylko do prania i gotowania. Jednak na twarzy każdego z nich było widać upływający czas. Po chwili milczenia kontynuowała swoją przemowę.
    -  Mam zaszczyt przedstawić państwo innowacyjną szczepionkę, która zrewolucjonizuje każdą dziedzinę życia człowieka. Będziemy żyć dłużej, nie będą nas męczyć żadne choroby.
    Doktor skinęła głową w stronę niskiej dziewczyny o płomienistych lokach. Panna Vein była studentką trzeciego roku medycyny, kiedy postanowiła zatrudnić się dorywczo w Sinner. Pani Doktor nie radziła sobie sama ze wszystkimi aspektami – zwyczajnie brakowało jej czasu na drobnostki. A zatrudnienie studentki wydało się obopólnym rozwiązaniem – Sinner zyskiwała pomoc, której potrzebowała, a panna Vein doświadczenie i niewielką pensję.
    Rudowłosa podała każdemu z panów plik dokumentów.
    - Moja asystentka rozdała wam szczegółowe wyniki badań. Według moich eksperymentów należy wszczepić żywemu organizmowi gen – nazwijmy go Genem X - który zapobiega rozwojowi choroby. Wykonałam testy na myszach i wszystkie przeszły je pomyślnie. Ich śmiertelność była minimalna…
    Przewodniczący konferencji podniósł się gwałtownie z krzesła.
    - Zaraz, zaraz – powiedział podnosząc rękę w geście przerwania monologu Sinner – abyśmy zaakceptowali pani projekt śmiertelność musi być zerowa. Rozumie pani? Nie możemy dopuścić do eksperymentów na ludziach gdy nie mamy stuprocentowej pewności co do działania leku. Przykro mi, ale musimy na razie odrzucić pani propozycję.
   Doktor Sinner szybko otrząsnęła się ze zdziwienia, które ustąpiło miejsca gniewowi i rozgoryczeniu.
   - Przecież nigdy nie można na 100 % określić działania leku i reakcji organizmu na obcą substancję. Akurat ta stara mysz była wyjątkowo słaba! – powiedziała stanowczym tonem, niemal wykrzykując ostatnie słowa.
   - Czy sugeruje pani, doktor Sinner, że hipotetycznie, gdyby szczepionka działała to byśmy ją podawali tylko ludziom silnym i młodym? Czy ludzie starzy i słabi nie zasługują na ten luksus, jakim jest bycie wolnym od chorób?
    To pytanie zaskoczyło Sinner. Domyśliła się, że ci starzy ludzie są naprawdę inteligentni i bez trudu domyślili się co znaczą jej spojrzenia pełne litości. Nawet nie zauważyła, że milczała przez dłuższą chwilę.
    Nie spostrzegła, że najstarszy członek konferencji odezwał się umęczonym przez życie głosem.
    - Przepraszam, że przeszkadzam w tej fascynującej wymianie zdań, ale widzę w wynikach pani badań zasadniczą wadę, której kwestia powinna być niezwłocznie poruszona.
    Wszystkie oczy przeniosły się z Sinner i przewodniczącego konferencji na starca.
    -   Mogę zadać pani jedno pytanie? – Starzec uznał to za pytanie retoryczne i nie czekał na odpowiedź – Czy trzymała pani te myszy, które zostały zaszczepione razem z tymi myszami, w których organizmy pani nie ingerowała?
    Doktor się zamyśliła. Owszem była jeszcze jedna kwestia, nad którą trzeba było popracować. A termin konferencji zbliżał się nieubłaganie. Bardzo jej zależało, aby przedstawić wyniki swoich badań właśnie tutaj.
    - Nie, ale nie rozumiem w czym widzi pan problem. – odpowiedziała po chwili wahania.
    - Cóż ja widzę, że ilość obiektów, które nosiły w sobie Gen X znacznie różnie się od ilości obiektów, którym wszczepiono ów gen. Zatem albo stał cud, albo ten „wspaniały” gen samoistnie się rozprzestrzenia, co nie powinno się zdarzyć w przypadku szczepionki, którą chcemy podać ludziom. – odparł stary naukowiec. Popatrzył na Sinner, jednak jego spojrzenie było inne od spojrzenia, które pani doktor rzucała członkom konferencji. Jego oczy się śmiały, jakby bawiła go młoda, niedoświadczona kobieta w takim poważanym towarzystwie. – Myślę, że powinna pani zaprzestać wykonywania eksperymentów na żywych organizmach dopóki nie ustabilizuje pani działania szczepionki.
    Przewodniczący konferencji odchrząknął głośno, aby zwrócić na siebie uwagę.
    - Proponuję zagłosować. Wszyscy widzieliśmy wyniki badań. Kto z państwa jest za tym, aby pozwolić doktor Sinner przeprowadzić eksperymenty na ludziach?
    W sali zaległa grobowa cisza. Nikt nie podniósł ręki.
    Przewodniczący przemówił niezaznającym sprzeciwu tonem.
    - Doktor Sinner, z całym szacunkiem dla pani, ale ten pomysł jest szalony. Jednomyślnie zadecydowaliśmy, że zabraniamy pani eksperymentów na ludziach. Nie ma pani naszego poparcia, a każda niesubordynacja będzie karana prawnie.
    Rozległ się dzwon z wieży pobliskiego kościoła.
    - Drodzy państwo, myślę, że czas na półgodzinną przerwę. – odrzekł przewodniczący.
    Ludzie zaczęli wychodzić na lunch. W Sali pozostali tylko Sinner i jej asystentka, które zbierały swoje dokumenty i przewodniczący.
    -Doktor Sinner, czy zaszczyci pani nas swoją obecnością po przerwie? – zapytał mężczyzna.
    - Niestety nie, śpieszę się na samolot. – odpowiedziała, po czym dodała z ironią – Poza tym, wydaje mi się, że nie jestem tu mile widziana. Do widzenia panu, doktorze.
     Uścisnęli sobie dłonie i przewodniczący udał się do wyjścia. Przy drzwiach odwrócił się i dodał na odchodnym:
    - Może za rok będzie pani miała więcej szczęścia.
Gdy tylko zamknął za sobą drzwi panna Vein podbiegła do Sinner.
    - Jak oni mogli, przecież pani projekt jest genialny!  Jednak rozumiem, że nasze plany pozostają bez zmian?
    - Tak, za ile mamy samolot? Nie chciałabym się spóźnić na rozmowę kwalifikacyjną. – powiedziała Sinner.
    - Bez trudu zdążymy, jeśli zaraz stąd wyjdziemy. To miejsce mnie przygnębia. – odpowiedziała panna Vein. Wspięła się na palce, aby wyjrzeć przez wysokie okno. – Proszę zobaczyć, już taksówka podjechała.
    - Panno Vein, proszę mi pomóc. – odrzekła sucho Sinner. Czasem nadmierny entuzjazm i ciągłe zadowolenie w głosie jej asystentki powodowały u niej bóle głowy.
    Panna Vein wzięła plik papierów i skierowała się ku wyjściu. Doktor Sinner założyła na ramię torbę od laptopa i podążyła jej śladem.
    - Będzie z pani idealna nauczycielka, pani doktor. – powiedziała asystentka – a może powinnam raczej powiedzieć pani profesor?
    Sinner mimo woli się uśmiechnęła na myśl o tym, co będzie jej dane zrobić w najbliższej przyszłości. I nie miała bynajmniej na myśli uczenia bandy rozkapryszonych bachorów.



5 komentarzy:

  1. Może zwariowaliśmy ale często nam odbija. Ale jesteś pierwszym blogerem którego Nominujemy po prologu:
    Gratulacje Twój blog został Nominowany do nagrody za
    Najlepszy Blog Fantasy
    Prosimy o Kontakt pod e-mail
    amateurblogaward@gmail.com
    Powodzenia w dalszej rywalizacji
    Komitet Nominacji

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam to mało powiedziane ;p Naprawdę zakochałam się już w prologu ;DD

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Czekam z niecierpliwoscia na ciag dalszy...

    OdpowiedzUsuń