poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rozdział X

                 Echo kroków mieszało się z nierównomiernym oddechem i roznosiło się po pustych korytarzach Lincoln Bay High. Dustin szedł przodem i przy każdym zakręcie zatrzymywał się, aby spojrzeć, czy nie podążają ich tropem niepożądane osobistości. Jak na razie musieli pozostać niezauważeni i zwracać na siebie jak najmniejszą uwagę.
    Od Martina i Abby odłączyli się od razu po wyjściu z piwnicy. Opuszczenie ich kryjówki było bardzo ryzykownym posunięciem, ale koniecznym, aby odzyskać wolność. Jak wcześniej założyli sobie, ich plan miał na celu dotarcie do jedynego miejsca, gdzie prawdopodobnie były działające telefony. Dostanie się tam i wykonanie tego jednego, niezwykle ważnego telefonu – to było zadanie Martina i Abby. Natomiast Louis, Dustin i Julie mieli po prostu jak najdłużej utrzymać zombie z dala od nich.
    Najlepszym miejscem na wykonanie tej misji wydawała się aula. To duże pomieszczenie, mogące pomieścić wszystkich uczniów szkoły, używane było głównie na uroczystości, przestawienia i przemówienia dyrektora, dotyczące prawidłowego wychowania nastolatków. Sala miała kształt prostokąta, a na przeciwległym boku do ogromnych drzwi znajdowała się scena ze specjalnie przygotowaną mównicą.  Środek natomiast był zapełniony najwygodniejszymi krzesełkami w całej szkole.
     Jednak trójka nastolatków kierujących się do auli, nie mogła zostać zdemaskowana od razu po wyjściu z piwnicy. Potrzebowali trochę czasu na miejscu, jak to pięknie określił Louis „zbiórki wszystkich martwych, ale jednocześnie chętnych zabijania”, bowiem musieli dobrze zaplanować swoją drogę ucieczki. Postanowili, że wydostaną się z sali przez otwór w podłodze, który był miejscem, gdzie podczas przedstawienia stali suflerzy, a jednocześnie prowadził do pomieszczenia technicznego, a co za tym idzie – do wyjścia. Julie kiedyś była członkiem kółka teatralnego, ale trwało to krótko i nie mogła sobie przypomnieć, gdzie dokładnie trzeba było skręcić pod sceną. Egipskie ciemności, które tam panują zdecydowanie nie ułatwiały jej zadania. Dlatego też, trzeba było wszystko dokładnie przeszukać – nie mogli pozwolić sobie na choćby najmniejszą pomyłkę, bo wiedzieli, że cena, którą przyjdzie im za nią zapłacić będzie nie do zniesienia.
    Szli właśnie wzdłuż uczniowskich szafek, które były przymocowane do ścian korytarza, gdy Julie nagle się zatrzymała. Odwróciła się na pięcie i bez słowa ruszyła w przeciwnym kierunku. Pierwszym, który zdał sobie sprawę z zaistniałeś sytuacji był Louis.
    - Co ty wyprawiasz, do cholery? – syknął, gdy tylko oprzytomniał. Chłopak złapał mocno Julie za nadgarstek, przyciągając ją do siebie. Dzieliło ich zaledwie kilka centymetrów, ale przestrzeń, która była między nimi, niemal wybuchła od napięcia, które tworzyli, patrząc na siebie wściekłym wzrokiem.
    - Przestań. – powiedziała stanowczo. – To boli.
    Julie zaczęła wyszarpywać swoją dłoń z mocnego uścisku chłopaka, który nie chciał jej puścić.
    - W takim razie oświeć nas i powiedz co robisz. – odrzekł Louis, siląc się na ton nieznoszący sprzeciwu.
    Julie przewróciła oczami.
    - Tam jest moja szafka.
    - Nadal nie rozumiem, jak to mam nam pomóc.
    Dziewczyna nie zwracała uwagi na Louisa i mimo jego narzekań, poszła w stronę swojej szafki.
    - Cienie do powiek i szminki pomogą nam w apokalipsie zombie? – Louis nie dawał za wygraną i nadal bezlitośnie kpił z dziewczyny. – Chcesz ich pomalować, żeby ładnie wyglądali, kiedy Dustin i ja rozwalimy im głowy?
    - Chłopie, odpuść. – powiedział Dustin, klepiąc Louisa w uspokajającym geście po ramieniu. – Pamiętajcie, że kłótnie nam nie pomogą.
    Julie wykręciła właściwy kod, uruchamiający zapadnie w zamku i ostrożnie otworzyła szafkę tak, aby ta nie wydała charakterystycznego skrzypnięcia. Chłopakom ukazała się jej zawartość – typowa przechowywalnia popularnej dziewczyny. Nie zauważyli żadnych książek poza kompletem, który dostali na początku roku szkolnego i spokojnie sobie leżał na samym dnie. Skutecznie go zakrywały przeróżne notesy, w tym jeden zdecydowanie większy. Górna półka była pełna kosmetyków, Louis się nie pomylił – znaleźli tu prawdziwy arsenał do walki z brzydotą. Na drzwiczkach było przymocowane wielkie lustro, które w kilku miejscach zakrywały fotografie. Przedstawiały one uśmiechniętą Julie w towarzystwie kilku dziewczyn, zapewnie jej koleżanek z drużyny cheerleaderskiej oraz pewnego chłopaka.
    Louisa ogarnęła wściekłość, kiedy zobaczył to zdjęcie. Również Dustin stał się czerwony na twarzy. Julie obejmowała na tych zdjęciach Johnny’ego Cartera – chłopaka, przez którego musieli zostać po lekcjach. Chociaż jeśli pomyśleć o tym na spokojnie, to może nawet dobrze się stało, że trafili do kozy – przynajmniej nie skończyli jak ci, którzy byli wtedy w szkole.
    Dziewczyna sięgnęła w głąb szafki i wyciągnęła małą puszkę, która była ukryta za książkami i notesami. Rzuciła ją Dustinowi, aby ten mógł się dokładniej przyjrzeć.
    - Może kosmetyki nam nie pomogą, ale sądzę, że to może się przydać. – powiedziała.
    - Dezodorant? – prychnął Louis.
    Twarz Dustina rozpromieniła się, gdy tylko ten lepiej zobaczył opakowanie puszki.
    - To nie dezodorant. - rzekł, a widząc skołowaną minę Louisa, dodał: - Nie wiedziałem Julie, że pozwolili ci trzymać w szkole gaz pieprzowy.
    Julie zachichotała.
    - Nie pozwolili. 
 

                 Martin i Abby szli opustoszałym korytarzem, trzymając się blisko siebie. W razie ataku byli gotowi wzajemnie się osłaniać, a jednocześnie wyczuwalna obecność drugiej osoby we swoisty sposób ich uspokajała. Nie mogli się do siebie odzywać, więc chociaż ciepło towarzysza sprawiało, że czuli się dobrze.
    Chłopak prowadził tak pewnie, jakby znał drogę na pamięć. Co z resztą nie bardzo się różniło od prawy, w końcu bywał w gabinecie dyrektora dosyć często. Abby była tam tylko dwa razy – po raz pierwszy, ponad rok temu, gdy zapisywała się do Lincoln Bay High, a koleinie znalazła się tam kilka dni temu, kiedy została przyłapana na wykradaniu żab z pracowni biologicznej.
    Te wydarzenia miały miejsca zaledwie kilkadziesiąt godzin temu, ale cała piątka dawno straciła poczucie czasu. Równie dobrze mogło mieć to miejsce wczoraj, jak i trzy dni temu. W piwnicy nie ma świateł – ich cykl dobowy runął w gruzach.
    Żarówka pod sufitem migała i rzucała nie równą poświatę na korytarz. Momenty przerw stawały się coraz dłuższe, aż w końcu stało się zupełnie ciemno.
    - Super. – mruknęła Abby. – Pewnie korki wysiadły.
    - Przecież znam drogę na pamięć. – szepnął Martin. – To tylko drobna trudność, którą pokonamy, tak jak radzimy sobie z innymi.
    - Byłeś w gabinecie dyrektora tyle razy i nie wiesz, że nie dostaniemy się tam bez prądu?
    Martin wytrzeszczył oczy, ale Abby i tak nie mogła go zobaczyć, mrok był zbyt gęsty.
    - Drzwi do gabinetu są automatyczne i działają na prąd. – odpowiedziała dziewczyna, jakby to była zupełnie naturalna rzecz i każdy musiał to zauważyć. – Nie wejdziemy tam, gdy wywaliło korki.
    - Jesteś stanie coś z tym zrobić? – spytał chłopak, rozważając wszystkie możliwości.
    - Wiesz gdzie jest najbliższy kantorek? – odpowiedziała mu pytaniem na pytanie Abby.
    - Jasne, będziemy musieli trochę zboczyć z drogi, ale to niedaleko.
    - W takim razie idziemy pobawić się prądem.
    Martin szukał czegoś w ciemnościach i kiedy natknął się na drobną dłoń, złapał ją i splótł palce dziewczyny ze swoimi. Abby uśmiechnęła się i była wdzięczna wszystkim siłom, że Martin nie widzi teraz jej twarzy, która oblała się purpurą.
    - Pozwolisz, że cię złapię za rękę? – spytał - Wiesz, jest tak ciemno, a ty nie wiesz gdzie iść… nie chcę, żeby mój mały geniusz się gdzieś zgubił.
    - Kto tu jest mały? – powiedziała Abby, tłumiąc śmiech. Wiedziała, że mimo różniących ich niemal dwudziestu pięciu centymetrów, Martin nigdy nie uważał się za lepszego. Była to jedna z wielu cech, które w nim ceniła.

               Martin zatrzymał się gwałtownie i pociągnął Abby za sobą, nie pozwalając jej iść dalej. Przyłożył jej palec do ust, dając wyraźny sygnał, aby się nie odzywała. Dziewczyna kiwnęła głową na znak, że zrozumiała.
    Po chwili Abby usłyszała to, co sprawiło, że Martin wcisnął się z nią w kąt między szafkami a drzwiami do jakieś klasy.
    Miarowe szuranie wypełniło korytarz, a im bliżej tajemnicza postać była, tym głośniej dało się słyszeć świszczący oddech. Abby nie widziała co się przed nią znajduje, ale doskonale zdawała sobie sprawę do tam jest. Truposz był gotowy zabić ich, gdy tylko zorientuje się gdzie się ukrywają. Najmniejszy wydany odgłos mógł zdradzić ich położenie.
    Abby ścisnęła mocnej dłoń Martina. Ten odwzajemnił jej uścisk. Te kilka sekund, gdy truposz był najbliżej ich, był najdłuższą chwilą w życiu Abby i Martina.
    Zombie zaczął się oddalać, a kiedy już nie mogli go usłyszeć, dziewczyna popatrzyła tam, gdzie sądziła, że znajdują się oczy chłopaka.
    - Martin, my wysłaliśmy Louisa, Dustina i Julie na pewną śmierć, jeśli oni ich to dopadną to, to…
    - Spokojnie, poradzą sobie. Nawet nie zdajemy sobie sprawy z ich możliwości.

______________________
Nowy rozdział! Nareszcie xd
Jak sądzicie, jak się dalej potoczą losy bohaterów? I czy zastosuje się do Waszej prośby i oszczędzę Abby? Cóż, cierpliwości... ;)
Zapraszam do komentowania i wyczekiwania następnych rozdziałów, mam nadzieję, że jesteście ciekawi co się dalej stanie :)

11 komentarzy:

  1. Mhm... Louis i Julie... coś czuję, że z tej nienawiści nie wyjdzie nic dobrego ;/ Jeszcze zostawi ją na pożarcie zombie albo coś... :o
    "Dzieliło ich zaledwie kilka centymetrów, ale przestrzeń, która była między nimi, niemal wybuchła od napięcia, które tworzyli, patrząc na siebie wściekłym wzrokiem." podobał mi się ten moment xD bez podtekstów, proszę!
    Teraz tak ogarnęłam, że przecież chłopak Julie "umarł", więc oni powinni być dla nie trochę bardziej wyrozumiali. Ehh ci chłopcy..
    A Abby i Martin <3 tacy słodcy.
    Rozdział jak zawsze wspaniały, choć za krótki by nasycić mój głupi mózg :c Ja tu pragnę wielkiego romansu nie tylko przy Abby i Martinie :< Love forever...
    Pozdrawiam i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Louis i Julie... oni się po prostu nie lubią, a w ekstremalnych warunkach uczucia stają się intensywniejsze :3
      Miłość dopadnie kiedyś wszystkich, wystarczy tylko trochę poczakć :)

      Usuń
  2. Jej wspaniały, ale przydało by się kogoś zabić. Nie sądzisz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że musisz jeszcze trochę poczekać *diaboliczny śmiech*

      Usuń
  3. Hej! Przeczytałam! Jestem bardzo z tego dumna, bo mało brakowało, a rodzice zabraliby mi kompa :3 Miałam się teraz uczyć :D
    No więc tak... Super! Jak czytałam ten moment, gdzie zombie przechodziło obok Abby (nadal bawi mnie to imię ;P) to aż wstrzymałam oddech! A, że siedzę w słuchawkach i słucham na pełny regulator muzyki, to bałam się je zdjąć i się obejrzeć :D Głupia ja... Byłam niemal pewna, że za mną stoi zombie! ;D
    Abby i Martin <3 Są tacy słodcy! Nie możesz jej zabić! Bo spotka Cię powolna i bolesna śmierć z moich rąk!
    MIŁOŚĆ!!! Wow... Wszędzie... Tu zombie, tu trupy, tu okropni nauczyciele, a oni mają czas się zakochać! Podziwiam... ;P
    Cóż, ogólnie extra, chociaż jek dla mnie o wiele za krótko! :D ;P
    Weny Ci życzę i nutelli i ciastek i wszystkiego dobrego!!! I wesołych Świąt!!! Jutro ostatni dzień w szkole!!! :3
    Pozdrawia, i jeszcze raz życzę weny!!!
    Spite
    P.s.: Zgadzam się z Celest! Tylko niech to nie będzie Abby! Ani Martin! :* Już spadam i nie zanudzam! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i również życzę Wesołych Świąt :)
      Bardzo się cieszę, że Ci się podobało i teraz, kiedy jestem już po projekcie gimnazjalnym, może znajdę chwilkę na napisanie dłużego rozdziału.
      Będzie dużo dramatyzmu, wierzcie ^^

      Usuń
  4. JAAAA *.*
    ALE ZARĄBISTE TOOO <333
    Martin i Abby <3 Lofam ich <3
    Ani mi się waż ją zabijać!!! :OOOO
    Nie no weś tego nie rób no!
    rozdział jak zawsze świetny tylko trochę krótki, ale nie narzekam bo przecież sama wstawiam krótkie xd
    Nie mogę się doczekać dalszego ciągu bo zapowiada się wspaniale :DDD
    Pozdrówki weny!
    ( NIE ZABIJAJ ABBY)
    :O

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierwszy kom na tym blogu! Uwielbiam Abby! Od razu ją polubiłem :3 Julie i Louis(jakoś tak to się pytało) są dobrzy xD Rozdział świetny! Mam nadzieje, żebędzie dalej tak samo albo i lepiej! No zauważyłem jakis błąd, że zamiast ''j'' wpisałaś ''i'', ale ogólnei to super :3 Chociaż w sumie mogłabyś kogoś zabić :3 Zapraszam na nowy rozdział na moim blogu o ćwiercwieczu :3
    http://cwiercwieczeposkromienia1.blogspot.com/
    http://tojestwalka.blogspot.com/ - a to igrzyska z punktu widzenia Rue :3
    Pozdrawiam i weny :3

    OdpowiedzUsuń
  6. I kolejny bardzo dobry rozdział! Ja tam czekam na śmierć jakiegoś bohatera bo wygląd bloga nastraja, może nie koniecznie Abby bo zdążyłam ją pokochać :P

    No i jest nowa notka, zapraszam serdecznie do czytania i komentowania!
    http://my-world-is-your-name.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. http://oboz-herosow-nico-di-angelo-spite.blogspot.com/p/liebster.html
    Nominuję Cię do Liebster Blog Award :D
    Więcej w powyższym linku ;P
    Wiem, że byłaś już nominowana kilka razy, ale trudno... :D :) ;P

    OdpowiedzUsuń
  8. Zostałaś nominowana do LBA!
    Szczegóły tutaj: strazniczka-rohanu.blogspot.com/2014/04/liebster-blog-award.html
    Przy okazji, zapraszam na 2 rozdział.

    OdpowiedzUsuń