środa, 12 marca 2014

Rozdział VI

      Abby odwróciła swoją torbę, tak, że wszystkie rzeczy, które były w środku wypadły na zewnątrz. Książki, zeszyty, długopisy i inne przybory potrzebne dziewczynie w szkole potoczyły się po ławce. Abby jeszcze raz sprawdziła czy torba, aby na pewno jest pusta i założyła ją na ramię. Podstawowym założeniem w ich wyprawie było, by brać ze sobą jak najmniej, a wrócić z dużą ilością jedzenia. Oczywiście najważniejsze było, by w ogóle wrócili cali i zdrowi.
    Dziewczyna stanęła obok Martina, który jest posłał słaby uśmiech.
    - Okej, powtórzmy jeszcze raz plan. – powiedział Martin.
    - Idziemy do stołówki, bierzemy żarcie i spadamy stamtąd. – zaczął Dustin, a po chwili dodał – I staramy nie dać się zabić.
    - Martinowi chodziło chyba o to, czym kto ma się zajmować. – powiedział Louis.
    - Kierujemy się w stronę stołówki, starając się unikać zombiaków. Trzymamy się razem, nie odłączamy się od grupy i usiłujemy chronić siebie nawzajem. Mamy wrócić tutaj wszyscy, w takim stanie, w jakim opuścimy naszą kryjówkę. Kiedy już dotrzemy na miejsce, Julie, Martin i ja staramy się wziąć jak najwięcej jedzenia, natomiast Louis i Dustin staną na straży. Wraz z zapasami wracamy tutaj, ponieważ jak uznaliśmy wspólnie, jest to najbezpieczniejsze miejsce, ponieważ nie kręci się tu dużo zombie, a drzwi się trudno otwierają, więc siła ich wiotkich mięśni nie zdoła ich otworzyć.
    Wszyscy wysłuchali w milczeniu ostatnich instrukcji.
    - Pamiętajcie jeszcze – dodał Martin – że musimy się liczyć z tym, że kiedy tylko wyjdziemy poza naszą bezpieczną kryjówkę, nasz zapach od razu zwabi nieproszonych gości. Macie jeszcze czas, żeby się wycofać.
    Wiedzieli doskonale o tym, że ta misja jest bardzo niebezpieczna. Kiedy wyjdą stąd, zombie będą miały ich na muszce. Jednak podjęli niemy pakt – ale idziemy wszyscy, albo nie idzie nikt. Mamy szansę na przetrwanie tylko w grupie.
       Dustin popchnął drzwi najciszej jak się dało i pierwszy skierował swoje kroki w stronę światła widocznego na końcu korytarza.
    Mijając czerwoną plamę krwi na podłodze, Julie zrobiło się niedobrze. Pomyślała o biednej pani Wisconsin i o tym, że ona za kilka minut również może skończyć tak jak ona. Odwróciła głowę i powstrzymała łzy napływające jej do oczu.
    Schody prowadzące w górę były ubrudzone jakąś mazią. Piątka nastolatków, kryjąc się w cieniu, stąpała po stopniach najciszej jak to było możliwe.
    Przejście przez dwa piętra przebiegło bez konfrontacji z zombie.


    Stołówka znajdowała się na pierwszym piętrze, tuż nad audytorium. Było to duże, przestronne pomieszczenie, z jedną przeszkloną w całości ścianą. Duże okno wychodziło na boisko szkolne, po którego drugiej stronie stał budynek nauk ścisłych.
    Wzdłuż przeciwległej ściany ciągnął się długi blat, na którym w normalny dzień rozstawione były potrawy. Za blatem znajdowały się drzwi do kuchni.
    Louis i Dustin stanęli przy głównych drzwiach do stołówki i czujnie nasłuchiwali wszystkich dobiegających z zewnątrz dźwięków.
    Martin, Abby i Julie udali się w stronę kuchni. Chłopak sprawnie przeskoczył przez blat, a następnie pomógł dziewczynom, przedostać się na drugą stronę.
    Nastolatek gestem pokazał Julie i Abby, aby poczekały przez chwilę tam gdzie są, a on sprawdzi czy w kuchni jest bezpiecznie. Uchylił lekko drzwi.
    Kiedy okazało się, że pomieszczenie jest puste Martin dziarskim krokiem wszedł do kuchni. Zaczęli przeszukiwać szafki w poszukiwaniu czegoś nadającego się do jedzenia. Julie westchnęła głośno, patrząc na zawartość jednej z nich.
    - Wiedziałam, że oni nie dbają o nasze zdrowie, karmiąc nas tym czymś. – mruknęła dziewczyna, trzymając w rękach paczkę zupki chińskiej.
    Abby przewróciła oczyma i ruszyła w stronę chłodni. Drzwi otworzyły się z trudem, a nozdrza dziewczyny wypełnił okropny zapach.
    Zapach rozkładającego się ciała.
    Na podłodze chłodni leżały rozerwane części ludzkiego ciała. Tułów został oderwany od nóg, które znajdowały się w dalszym kącie pomieszczenia. Roztrzaskana czaszka była tam, gdzie u normalnego człowieka powinny być kolana. Abby patrzyła w puste oczodoły szkolnej kucharki.
    Dziewczyna wydała z siebie gardłowy krzyk, szybko jednak zasłoniła usta rękami i zamknęła odrobinę za mocno drzwi, które huknęły dosyć głośno.
    Martin popatrzył na Abby pytającym wzrokiem, ale kiedy zobaczył bladą cerę dziewczyny, zrozumiał, że to co zobaczyła mocno musiało ją wstrząsnąć. W ułamku sekundy rozważył wszystkie możliwości i podjął decyzję.
     - Wiejemy stąd. – rozkazał,  a dziewczyny bez słowa sprzeciwu go posłuchały.
    Gdy tylko weszli do stołówki, wyczuli, że coś jest nie tak. Dustin stał naprzeciwko drzwi wejściowych z plastikowym krzesełkiem w rękach. Louis tymczasem szukał czegoś w szufladzie z sztućcami.
    - Co się dzieje? – spytał skonfundowany Martin.
    - Mamy nieproszonych gości pod drzwiami. – odparł Dustin. – Chyba narobiliście za dużo hałasu.
    Julie spojrzała z wyrzutem na Abby.
    - Na szczęście, mamy się czym bronić. – dodał Louis i wyszczerzył się w uśmiechu, pokazując czarne zawiniątko, które trzymał. Rozwinął je, a wszystkim ukazał się komplet nowych, tytanowych noży.
    - Jak mamy się tym bronić? – zapytała Julie.
    - Myślisz, że my w wolnym czasie bawimy się nożami? – odpowiedział pytaniem na pytanie Louis.
    Reszta postanowiła nie komentować tej wymiany zdań.
    - Panie mają pierwszeństwo. – powiedział Martin, pokazując palcem na zestaw śmiertelnych broni.
       Piątka nastolatków stała naprzeciwko jedynego miejsca ucieczki – drzwi wejściowych. Naprężyli mięśnie, gotowi do ataku, a Martin powiedział:
    - Myślę, że możemy zaprosić naszych gości na audiencję.
       Oczom wystraszonych, ale zdeterminowanych i łaknących przeżycia nastolatków ukazała się horda zombie. Rozpoznali w nich kilku swoich szkolnych kolegów, których znali z widzenia.
    Chcąc, nie chcąc rozpoczęła się krwawa jatka. Pierwszego zombie, który wszedł do stołówki Dustin zdzielił po głowie plastikowym krzesełkiem. Na kolejną dwójkę przeciwników, Martin i Louis, wspólnymi siłami, przewrócili jeden ze szkolnych stolików.
    Mimo zapewnienia, że Julie nie wie co robić, radziła sobie całkiem nieźle, jak na kompletnego laika. Powiedziała, że nie wie co robić z nożami jednak nie wspomniała, że jest całkiem utalentowaną gimnastyczką. Zwinnie unikała ciosów żywych trupów, wykonując czasem bardzo skomplikowane figury. Doprowadziła do wzajemnego znokautowania się dwóch truposzy.
    Kiedy wszyscy myśleli, że to już koniec walki, Martin uśmiechnął się do Abby i niefortunnie stanął tyłem do drzwi wejściowych. Nikt nie widział zombiaka, który stał za nim. Nikt oprócz Abby. Martin poczuł zaskakująco dużą siłę, która powaliła go na ziemię. Wyczuł niesamowity odór, wydzielający się z paszczy truposza.
    Gdy myślał, że już po nim, poczuł na twarzy świst przecinanego powietrza. Zombie runął całym swym ciężarem na niego, a Martin zobaczył nóż kuchenny, którego trzonek tkwił w czaszce truposza. Zrzucił martwe ciało z siebie i popatrzył na swych towarzyszy.
    Abby trzymała w dłoni nóż kuchenny, gotowy do rzutu. Zaskoczeni nastolatkowie, patrzyli na dziewczynę.
    - Ja po prostu często gram w rzutki. – powiedziała cicho dziewczyna.
    Martin bez słowa podszedł do niej i ją przytulił, szepcząc jej do ucha ciche „dziękuję”.
______________

Przepraszam, że tak późno, ale Wy chyba też macie takie tygodnie, w których nie wiecie jak się nazywacie? Ja właśnie teraz tak się czuję.
Zapraszam was serdecznie do komentowania mojej pisaniny i wytykania mi wszelkich uwag, które znajdziecie w tekście.
(Wyczuwam jakiś romansik między Martinem a Abby ^^)

10 komentarzy:

  1. O jaaa!
    Ja po prostu często gram w rzutki- no love ten cytat ♥
    Co do niefortunnego tygodnia: mam tak samo.
    Łączmy się w bólu [*]
    Pozdrawkam i weny ^^
    http://smiertelnamysl.blogspot.com/
    *nowy roz*

    OdpowiedzUsuń
  2. Martin the best :D <3 nie mogę się doczekać następnego rozdziału, świetnie piszesz!! :)
    http://katevallery4.blogspot.com/
    Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Absolutnie najlepszy bloog eveeer ^^ Martin i Abby do siebie pasują <333

    OdpowiedzUsuń
  4. No i jestem bardzo ciekawa czy wszyscy przeżyją, więc pisz dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojejku to jest genialne, swietnie i wgl i wiesz jesteś the best!
    Nie moge się doczekac nowego rozdziału
    Pozdrawiam i zycze weny!
    Paulla K

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja naprawdę mam nadzieję, że Martin będzie z Abby :3 to by było urocze jak sto pięćdziesiąt :)
    kocham Twój styl pisania, masz wielki talent ;)
    pozdro600
    zapraszam do mnie

    http://our-second-lives.blogspot.com/?m=0

    OdpowiedzUsuń
  7. aaaa!!!! Prześwietne! Najlepsze! Mega!! ;3333 I chce, aby Martin i Abby w końcu byli razem noo :O Masz talent! *.*
    http://igrzyska-1.blogspot.com/
    http://katevallery4.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Twój blog jest niesamowity!!! Jesteś świetna!!! Nie mogę doczekać się następnego rozdziału :D Już polubiłam wszystkich głównych bohaterów ;P Nie umiem pisać komentarzy, ale naprawdę, Twój blog jest GENIALNY!!! Życzę weny i z niecierpliwością czekam na next!!!
    I zapraszam na mojego bloga, który nie może się równać z tym, więc nie wiem poco wstawiam link, ale jednak... :
    http://oboz-herosow-nico-di-angelo-spite.blogspot.com/
    Jest to blog o obozie herosów. Główna bohaterka jest całkiem nową postacią. Rzecz dzieje się po powrocie Leo, Jasona i Piper z misji mającej na celu uwolnienie Hery...

    OdpowiedzUsuń
  9. Super *.* chyba najlepsze opowiadanie jakie czytałam :) masz pomysł na to i to się ceni :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Super *.* chyba najlepsze opowiadanie jakie czytałam :) masz pomysł na to i to się ceni :D

    OdpowiedzUsuń